NEWSY , RECENZJE, FELIETONY , ZAPOWIEDZI

sobota, 22 maja 2010

Silent Hill Shattered Memories Recenzja


Jestem szczęśliwy że przyszedłeś. Inni recenzenci widać ci nie pomogli. Chcę byś wiedział że tym razem będzie inaczej… Żadnych teorii, żadnych notatek. Wrócimy do początku, żeby zrozumieć co się stało…

A więc zostałeś. To potwierdza twoje zaangażowanie. Przyjrzyj się tej recenzji. Obiecuję że to będzie jedyna, jaką potrzebujesz by zrozumieć czym jest ten tytuł. Ponieważ wielu ludzi myśli że to jest tylko gra. Hmm… No to zaczynajmy.

HAVE YOU SEEN A LITTLE GIRL…
Silent Hill. Jedna z najlepszych gier z jakimi w życiu miałem do czynienia. Niestety, ostatnimi czasy seria podupadła, zagubiła się. 4 lata temu, panowie z Climax wydali Silent Hill Origins. Tytuł był bardzo udany, choć miał jedną wadę: odtwórczość. Po paru latach, znowu atakują nową grą z tej serii. Zaraz, czy to na pewno gra? Ok, zacznijmy od początku.
Bohaterem gry jest Harry Mason. Jest pisarzem, ma żonę i córkę, Cheryl. Pewnego dnia, jadąc samochodem ze swoją córką, ulega wypadkowi. Brzmi znajomo? Otóż Shattered Memories miał być z początku wyłącznie remakiem kultowego Silent Hill z PSX-a. Lecz zrobiło się z tego coś innego, a jedyne podobieństwa z jedynką to nazwy osób i miejsc do których trafia Harry. Bo cała reszta to zupełnie inna historia. Nadal za zadanie mamy odnaleźć Cheryl, która po wypadku gdzieś zniknęła. Poszukiwania będą jednym z 2 głównych nurtów fabularnych. A jaki jest drugi? Zaraz wyjaśnię…


…SHORT, BLACK HAIR…
Więc, świeżo po wypadku, dostrzegamy, że córki nie ma w samochodzie (ani pod nim). I wyruszamy w pogoń. Pierwszą rzeczą która się wrzuca w oczy, to kamera. Możecie już zapomnieć o specjalnych kadrach. Tym razem jest ona zawieszona tuż nad barkiem bohatera (jak w RE, tylko niżej). W tym miejscu fani poprzednich części wpadli w osłupienie: że jak? nie ma tych klaustrofobicznych ujęć które dodawały klimatu? Niestety, specjalnie je usunięto na rzecz stylu gry. Nie bójcie się szybko się przyzwyczaicie. Podczas gry, Silent Hill  jest zaatakowane przez ogromną śnieżyce. Większość dróg jest zasypana, miasto jest odcięte od świata. I tutaj następny zonk: na ulicach nie ma potworów! Nie ma. Na początku też byłem zbulwersowany, lecz po Otherworldzie, będziecie dziękować że są nieobecne w “normalnym” świecie.


Dobrze. Widzę że robimy duży postęp.

A jaki jest drugi nurt gry? Otóż od czasu do czasu gra przenosi nas do gabinetu Dr. Kauffmana. Po co? Otóż tu znajduje się najlepszy aspekt omawianego tytułu. Gra podsyła nam serię testów, które, w zależności od odpowiedzi ukształtują grę. I nie chodzi tu o testy “ile to jest 42 podzielić przez 3″, tylko o prywatne pytania z naszego życia, typu: “czy łatwo nawiązujesz znajomości?” lub “czy słuchasz uczuć innych osób?”. Oczywiście najlepiej odpowiadać prawdziwie, i nie bać się odpowiedzi. Bo wtedy gra będzie najlepsza i ukształtuje się do naszego profilu psychologicznego. Całe otoczenie, postacie, potwory, bilboardy, plakaty na ścianach, kształtują się, by na podstawie tych testów, zrobić grę specjalnie dla nas! Parę przykładów: w grze można mieć 4 typy potworów, możemy mieć po 3 wersje dla każdej napotkanej osoby (zmienia się ubiór, szczegóły rozmowy, a nawet ich zachowanie!), a także małe różnice w otoczeniu (jak mówiłem: zmieniają się rysunki na plakatach, itp). Naprawdę, to wszystko działa, jak przechodziłem grę po raz trzeci, nadal coś się zmieniało (a to Michelle coś inaczej powie, czy Cybil będzie inaczej ubrana). Oczywiście, Kauffman nie będzie podsyłał nam tylko testów, będą także mini-gierki np.: które z osób na zdjęciu są martwe, czy kolorowanka domu (tak, zgadłeś, potem tak samo pokolorowany domek wystąpi w grze). Jednak nie tylko wizyty u doktora zmieniają nasz pobyt w miasteczku. Także małe rzeczy, takie jak wejście do jednego z dwóch pokoi (drugi automatycznie się zamyka), czy wejść do baru, zamiast do klubu nocnego. Nie spodziewajcie się jednak, że zmieni się cała gra, razem z fabułą. Ale i tak, brawa dla Climaxu, który stworzył grę, która bawi się nami.

YOU CAN NOT FIGHT THEM

Skoro mówi się o Silent Hill, nie można zapomnieć o jego najważniejszych elementach (nie, nie o pielęgniarkach :)) : radiu i latarce. Oczywiście latarka jest, lecz zamiast radia mamy komórkę. Ano właśnie komórka. Harry dysponuję urządzeniem podobnym do iPhone’a. Dostaje różne wiadomości (nie zawsze sensowne na pierwszy rzut oka), może dzwonić na każdy napotkany numer. Komórka służy także jako GPS, dzięki niej można zapisać stan gry, a także robić zdjęcia. Warto je robić zwłaszcza w specjalnych miejscach. Otóż czasami obraz w niektórych, niepozornych miejscach, “śnieży”. Takie obszary trzeba sfotografować, aby odkryć coś ciekawego. Np. na huśtawce na placu zabaw, widać jakiś zarys. Wystarczy zrobić fotkę huśtawce, a okażę się że nie jest wcale taka pusta… Aha, i oczywiście do ostrzegania przed potworami. Choć te występują tylko w Otherworldzie. Właśnie, Otherworld.


Czekaj. Tak nie może być, stoimy ciągle w miejscu. Popatrz na to obiektywnie. Coś się zmieniło.

Każdy wie, że Silent Hill ma 2 wymiary. Jeden w miarę normalny, a drugi diaboliczny, mroczny, zamiast ścian zakrwawione kraty, wszędzie krew, itp.  Ha, zapomnijcie o tym. W SM całą tą szatańską otoczkę twórcy wrzucili do kosza, a zamiast tego dali nam… lód. Fajnie, w normalnym mieście jest śnieg, a w “innym” mieście jest lód. Sprytne, naprawdę. WTF??!!!!!! Dżizas, no kurde klapka, w morde borsuka, ja chcę z powrotem piekło i kraty! No bo nie znam nikogo kto bałby się niebieskiego lodu! Ach, szkoda, mogło być tak pięknie. Bo mimo że wielu krytykuję formę Otherworlda, mi się nawet podoba. Polega ona na tym, że jak wszystko w okół nas zamieni się w “szatański i uber-straszny” lód, musimy dostać się do miejsca na mapie, aby z niego uciec. I w tym przeszkadzają nam potwory. Skaczą na nas, tym samym odbierając nam życie (jak skoczą 5 razy Harry… budzi się na początku tego labiryntu). Lecz pomyślicie: a czemusz by nie powstrzymać tych potworów shotgunem? 2 odpowiedzi: monstra są niezniszczalne, i… nie mamy żadnej broni. Dobrze przeczytałeś. Z miejsca, naszym najlepszym, przyjacielem staje się flara, która po odpaleniu zatrzymuje potwory. Więc co mamy robić? Biec!, chować się po szafach, a jak potwory nas znajdą, biec! Pojęcie “Run, b*tch, run!” jescze nigdy tak dobrze nie pasowało do gier wideo.

To skoro już narzekam, to muszę wymienić jeszcze 3 największe wady: gra jest skandalicznie krótka (pęka w 6-8h), choć ma 5 zakończeń (w tym UFO, jedne z najlepszych w całej serii).  No i mizerne zagadki. Jest parę fajnych (np ta w szkole, w pokoju artystycznym), ale reszta polega na znalezieniu klucza, który leży w kurtce obok. Niestety, nikt nie pobije pomysłowości Japończyków, nawet zdolni Brytyjczycy. No i jest mało straszna. Owszem, będziemy czuli, niepokój stres, przerażenie, lecz nie doznamy prawdziwego strachu.

YOU STILL SEARCHING YOUR DOUGHTER?
Ale na tym koniec wad, a muszę wymienić jeszcze największe zalety! Po pierwsze: grafika. Grałem na PSP, ale to nie zmienia faktu, że to jest gra z najlepszą grafiką na tą konsolę! Wystroje wnętrz, mimika twarzy (przepiękna, bije na głowę tytuły next-genowe takie jak Alan Wake, czy SC:C), szczegóły plakatów (można czytać notatki wprost z znalezionej kartki!), tekstury, animacja, pierwsza klasa.Wersje na Wii i PS2 także są przepiękne, ale graficznie SM rządzi na PSP. O muzyce nie muszę wspominać (Akira Yamaoka w najwyższej formie). Strona audio-wideo na najwyższym poziomie.


W porządku. Już widzę sedno tej sprawy. Już niedługo dotrzemy do końca.

A na koniec perełka tego tytułu: fabuła. Climax, owacje na stojąco. Fabuła (a zwłaszcza końcówka) miażdży wszystkie Silent Hill-e począwszy od części 4-tej. W jedynce skupialiśmy się na mieście, i jego wierzeniach. Tutaj skupiamy się na umyśle i psychologii bohatera. Wszystkie te zwroty akcji, niedopowiedzenia, no i ta końcówka, po której jeszcze nie dotarłem do siebie… Tak, jakby to powiedzieć, gry psychologicznej dawno nie widziałem. Po dwójce miałem wątpliwości, czy moja mama naprawdę istnieje. Po SM mam na to niezbite dowody (no dobra, pojechałem).

PODSUMOWANIE

A więc tak: mamy tu jedną z najlepszych gier tej zimy (bo nowy SH wyszedł w lutym, a dopiero teraz wpadł w me łapska). Tytuł tak przejmujący, tak piękny, tak złożony, nie liniowy, że grzechem byłoby nie zagrać. Piękna grafika, świetna fabuła, klimat, kształtowanie gry wg. gracza… Nie można zapomnieć także o smaczkach, takich jak numer telefonu do szpitala Brookheaven, czy hotelu Lakeview, i zadzwonienie do serwisu pomocy klienta KONAMI(sic!). Jednym słowem: kupujcie nowego Silent Hill-a! naprawdę, piękna gra.
8+/10


Skoro doszliśmy do sedna, dodam tylko żebyś nigdy nie myślał sobie że idziesz pograć w Silent Hill SM. To SM pogra z tobą.

1 komentarz:

  1. Fajna recenzja. Szukamy ludzi chętnych do współtworzenia serwisu o grach. Może byłbyś zainteresowany? Jeśli tak, to możesz napisać do mnie maila: marek.dubienski@o2.pl

    OdpowiedzUsuń